czwartek, 13 grudnia 2012

Kto namąci w jej związku?

W tym roku telewizja Polsat obchodzi 20-lecie istnienia. Jedną z najważniejszych produkcji w historii stacji jest niewątpliwie "Pierwsza miłość". Serial kojarzony jest między innymi z Anetą Zając, która gra w nim od samego początku - czyli od 2004 roku.



Marysia Radosz to dobra, bezpretensjonalna dziewczyna. Ci, którzy znają aktorkę bliżej wiedzą, że jest taka również w życiu. Tyle, że w realnym świecie radzi sobie znacznie lepiej niż jej bohaterka. Po rozstaniu ze swoim partnerem, ojcem jej dzieci Mikołajem Krawczykiem, stanęła na nogi i zorganizowała sobie życie na nowo. A jak poradzi sobie Marysia?


Dlaczego Marysia winę o wypadek Huberta obarczyła winą Szymona?
- Ponieważ przed laty, w podobnych okolicznościach uległ wypadkowi brat Szymona. Z tamtej sprawy udało mu się wyjść bez oskarżenia. Uznano go niewinnym, ale brat doznał trwałego urazu. Marysia dopatruje się analogii, podejrzewa, że Szymon, chcąc pozbyć się rywala - Huberta sam upozorował wypadek.
Jak się czuje z tym oskarżeniem, gdy dowiaduje się, że Szymon jest niewinny?
- Będzie miała wyrzuty sumienia. Z trudem, ale przeprosi Szymona.
Czy uzna, że Hubert miał prawo wyzwać Szymona na pojedynek, gdy dowiedział się o uwodzeniu Marysi?
- Uznała, że nawet w imię miłości, głupio jest narażać się ale... będzie zadowolona. Przecież kobiety uwielbiają być adorowane i umacniane w przekonaniu, że kochający mężczyzna jest gotów na każde poświęcenie. Nie przeczuwa, że pojedynek na skałkach może być tragiczny dla jednego z nich.
Dlaczego Marysia nie potrafiła powiedzieć Szymonowi "odczep się"?
- Pewnie nie potrafi tak wprost i jednoznacznie wypalić komuś w twarz, że jest intruzem. Nie darzy miłością Szymona, ale mam wrażenie, że go lubi, można nawet powiedzieć, uznaje go za przyjaciela. Jednak za każdym razem, gdy Szymon przekroczy granicę, daje mu do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowana.

A czy to, co robił nie zahaczało o stalking?
- Nieee... To nie ten kierunek i wystarczy spojrzeć na Szymona, aby zrozumieć, że komplementy od takiego faceta są dla kobiety miłe.
Dlaczego Marysia nie powiedziała Hubertowi o podrywie?
- Dla Szymona Marysia była obiektem zauroczenia, natomiast on dla niej tylko nieszkodliwym adoratorem. Nigdy nie przekroczyli niebezpiecznej granicy. Nie był jakimkolwiek zagrożeniem dla jej związku, więc nie było powodu go informować.
Czy Marysia nadal będzie z Hubertem?
- Scenarzyści 'Pierwszej miłości' są tak nieprzewidywalni, że nigdy nikt nie może być pewny swoich serialowych losów. Uważam jednak, że związek Marysi i Huberta przeszedł już bardzo wiele, i widać, że ma mocne podwaliny, aby trwać nadal. Nie wyobrażam sobie, aby ta para się rozstała. Ale obawiam się, że w tym związku jeszcze ktoś 'namąci'.
Co z Hubertem?
- Jego los w rękach scenarzystów. Mam nadzieje, że aktor grający tę rolę czyli Michał Czernecki ma tak dużą grupę wiernych fanów, że nie pozwolą, aby postać zniknęła.

Joanna Czaplińska

czwartek, 6 grudnia 2012

Trudna miłość Malwiny

W "Pierwszej miłości" życie uczuciowe jej bohaterki jest bardzo skomplikowane, ale prywatnie Agnieszka Wielgosz-Malinowska od niedawna jest szczęśliwą żoną. Snuje też plany na przyszłość, także tę pozaaktorską.


Nie poznaję Malwiny. Dotąd twarda, wyrachowana, gotowa zrobić wszystko, by ułożyć sobie życie u boku bogatego faceta. Tymczasem niespodzianka! Zakochała się. I to na poważnie. 
- Sama jestem zdziwiona (śmiech). Miał to być luźny, niezobowiązujący związek - tak przynajmniej się umówili z Wojtkiem. Tymczasem coś wymknęło się spod kontroli i stało się... Rzeczywiście się zakochała. Inaczej było w przypadku Wojtka, co było dla niej dużym zaskoczeniem. Nie tego się spodziewała. Kiedy wyznała, co do niego czuje, wziął nogi za pas i zniknął.... 

Może i dobrze. Już kiedyś ją oszukał i będzie to robić zawsze. Po co się pchać w taki związek? 
- W tym przypadku zadziałała chemia. Wyłącza się myślenie i po nas. Pchamy się w związki bez przyszłości, lokując uczucia w nieodpowiednich facetach. Nikt i nic nie jest w stanie przemówić nam do rozsądku. Lgniemy do nich jak ćma do światła, ponieważ jest to w pewien sposób ekscytujące i podniecające. Jeśli chodzi o Wojtka, wróci do Malwiny. Odnoszę wrażenie, że na swój sposób ją kocha. Czy będą razem, zobaczymy. To trudna miłość. 

Scenarzyści nieźle kombinują. Wątek Malwiny jest coraz bardziej wciągający. 
- Cieszę się, że tak się dzieje, bo dzięki temu moja postać nie jest jednowymiarowa. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy w życiu mojej bohaterki. Dla widzów - mam nadzieję, pewnie też jest to bardziej interesujące, bo przynajmniej nie jest monotonnie. Do tej pory byli przyzwyczajeni do Malwiny, która jest zadbana, w pełnym makijażu. Natomiast scena nad rzeką, kiedy cierpi i płacze z powodu Wojtka, pokazuje ją z zupełnie innej strony. Bardziej ludzkiej i przystępnej. Bez makijażu, w rozciągniętym swetrze, z rozczochranymi włosami. Dobrze grało mi się te sceny. 

U Malwiny burzliwie, u Agnieszki Wielgosz-Malinowskiej spokojnie, przewidywalnie, ale na pewno nie bez emocji. Niedawno zalegalizowała Pani swój wieloletni związek. Impreza się udała. Czas na wypoczynek. Trzeba się spakować i wyruszyć w podróż poślubną. 
- Przydałoby się, ale teraz to niemożliwe z powodu pracy. Trudno zsynchronizować nam czas, żeby ustalić jeden konkretny termin wyjazdu. Ale i tak nie jest źle, ponieważ namiastkę tego mieliśmy, realizując projekt reklamowy na Wyspach Kanaryjskich. Udało się pogodzić pracę z wypoczynkiem. 

Nad czym Pani w tej chwili pracuje? 
- Kolega podsunął mi ciekawy tekst. Planuję wziąć się za to na początku roku. Nie chciałabym, żeby się zmarnował. To sprawa ambicjonalna. Może zaangażuję się również w produkcję? Jestem na takim etapie swojego życia, że chciałabym zrobić coś swojego. Od początku do końca. Mam nadzieję, że się uda, ponieważ wierzę w afirmację. Zwykle jest tak, że gdy czegoś bardzo pragniemy, dzięki pracy i odrobinie szczęścia, udaje się zrealizować plany. 

Rozmawiała Maria Ostrowska